Prawdziwe miłośniczki escape roomów - Let Me Out Blog
16626
post-template-default,single,single-post,postid-16626,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-17.0,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-5.5.5,vc_responsive
 

Prawdziwe miłośniczki escape roomów

Prawdziwe miłośniczki escape roomów

Escape Room nr 500 – z miłości do zagadek

Escape roomy stały się w ostatnich latach niezwykle popularnym sposobem spędzania wolnego czasu dla wielu osób na całym świecie. W tych interaktywnych grach, uczestnicy muszą współpracować, rozwiązywać zagadki i odkrywać wskazówki, aby uciec z pokoju lub wykonać określone zadanie. Jednym z powodów popularności tych gier jest to, że nie tylko dostarczają one emocjonującego i wciągającego doświadczenia, ale również pozwalają na rozwijanie kreatywności, myślenia logicznego i umiejętności pracy zespołowej.

W tym wywiadzie porozmawiamy z dwoma miłośniczkami escape roomów, które podzielą się swoimi doświadczeniami z tymi grami, opowiedzą nam, co je do nich przyciąga i jakie umiejętności można rozwijać grając w escape roomy.

Co się stało w Let Me Out Lublin? 

Po czym poznać prawdziwe miłośniczki escape roomów? Po tym, że odwiedziły już pół tysiąca pokoi i na świętowanie tego wyniku przyjechały do nas, do Let Me Out w Lublinie. 

  1. M: Kiedy zaczęła się Wasza przygoda z pokojami zagadek i skąd wziął się pomysł na taką formę spędzania wolnego czasu?

Pani Ewa: Ja jak byłam dzieckiem, to w ogóle marzyłam o założeniu klubu przygód. Tak sobie wyobrażałam, że miałabym taką firmę, która na przykład organizuje napad na bank lub inne ciekawe przygody tego typu. Oczywiście jest to też związane z tym, że lubię grać w planszówki, czy różne łamigłówki. Jak pojawił się pierwszy escape room, o którym usłyszałam to powiedziałam “TAK! TAK IDĘ TAM NATYCHMIAST!” 

Pani Dominika: U mnie pierwszy pokój był w 2016 roku. Szukałam atrakcji na 30-tkę przyjaciółki. Zorganizowałam jej taką interaktywną grę miejską i pokój zagadek był jednym z etapów tej gry. Poszło nam absolutnie fatalnie, koleżanka wyciągnęła wszystkie elementy zagadki, której po tym nie dało się już złożyć i utknęłyśmy pewnie w jednej trzeciej pokoju i nie wyszłyśmy. Po tej przygodzie przez długi okres czasu nie myślałam o tym, aby wracać do escape roomu, ale po jakimś czasie myśl powróciła, aczkolwiek ciężko było znaleźć jakąś ekipę. 

  1. M: Właśnie miałam zadać Paniom pytanie. Skąd Wy siebie nawzajem znalazłyście, żeby razem przechodzić pokoje zagadek?

Pani Dominika: W sumie to z Facebookowego forum fanów escape roomów. Umówiłyśmy się na jeden pokój i grało nam się raczej średnio. 

Pani Ewa: To znaczy tak wydawało się, że skończy się już na tym jednym pokoju. A zaczęło się od tego, że koleżanka ogłosiła się na LockMe, że szuka chętnych, którzy chcieliby z nią pójść do escape roomu. Ja się zgłosiłam. Poszłyśmy. Z tym, że ja miałam jakiś voucher prezentowy, więc nie rozliczyłyśmy się za ten pokój 

i koleżanka chciała się później zrewanżować. Umówiliśmy się na następny raz, ale z różnych powodów jednak nie doszło do tego spotkania. Było to dla mnie dziwne, bo wydawała się bardzo zaangażowana i tak dalej. Więc zaczęłam drążyć. No i tak się zaprzyjaźniłyśmy. 

Pani Dominika: Tak w końcu jak w końcu miałam się odpłacić, to okazało się, że na ten pokój koleżanka, również posiada voucher. Więc spróbowałam z kolejnym pokojem zagadek no i tak już zostało, że przechodzimy je razem. 

  1. M: A macie jakąś drużynę, którą wspólnie przechodzicie escape roomy?

Pani Ewa: Tak. Mamy swoją drużynę, która nazywa się His Friends. Nazwa trochę jest czymś w rodzaju zagadki, no bo teoretycznie nasuwa się pytanie kogo przyjaciele? W pewnym sensie, to się w którymś momencie okazuje. 

Pani Dominika: Albo nie okazuje, jeśli ktoś nie przeżył.

  1. M: Wracając do tego gdy Pani wspomniała o swoim pierwszym pokoju. Chciałabym Was zapytać czy pamiętacie swoje pierwsze pokoje i może, które to pokoje były, gdzie one się znajdowały, bądź nadal znajdują? I jak je wspominacie?

Pani Dominika: Moim pierwszym pokojem był Napad Na Bank w Akcji Ewakuacji w Warszawie, jeszcze w starej lokalizacji. Potem go odwiedziłam jeszcze raz w nowej lokalizacji, a teraz niestety firma już nie istnieje. Ale myślę, że był to dobry pokój tak na początek. 

Pani Ewa: Był to pokój Skarb Piratów w Warszawie, ale niestety nazwy firmy nie pamiętam. Mój syn coś w pokoju zhakował – on sam nawet nie wie co. Przez co skończyliśmy wcześniej i pani nam weszła do pokoju zdziwiona i powiedziała nam, że już możemy wychodzić. 

  1. M: W tym momencie obie z Pań mają na koncie ponad 500 pokoi. Który wspominacie najlepiej, a który najgorzej?

Pani Ewa: Chyba wolimy skupić się na tym, który najlepiej wspominamy. 

Pani Dominika: Tak zdecydowanie. I chyba jednogłośnie możemy powiedzieć, że był to pokój w Atenach – Chapel & Catacombs, który według rankingu TERPECA, jest aktualnie najlepszym pokojem na świecie. 

Pani Ewa: Wiąże się z tym śmieszna, a może raczej tragiczna historia. Był to nasz trip do Aten w zeszłym roku. Byli z nami jeszcze mój mąż i syn. Wykończył nas lekko poprzedni trzy i pół godzinny pokój – nie spodziewaliśmy się, że będzie on aż tak energochłonny. Przed pójściem do Chapel & Catacombs mój mąż i syn byli tak zmęczeni, że po prostu spasowali. Ale my z koleżanką tam poszłyśmy, a teraz planujemy drugą wycieczkę do tego pokoju, aby mogli oni pójść tam z nami. 

Pani Dominika: Tak. Pokój jest absolutnie niesamowity, ma 500m2 i jest takim przeżyciem, że człowiek nie czuje się nawet jakby był w środku budynku, a już na pewno nie jak w escape roomie. 

  1. M: No dobrze, a który z pokoi Was najbardziej przestraszył, a który najbardziej rozbawił?

Pani Ewa: Najbardziej nas rozśmieszył, ale to tak, że nie mogłyśmy się przestać śmiać escape room Niepokój. 

Pani Dominika: Tak to prawda, a najlepsze jest to, że ten pokój nie miał być zabawny, bo to jest horror. 

Pani Ewa: Zaistniała w tym pokoju komiczna sytuacja, której nie zdradzę, bo wiązałoby się to ze spoilerem pokoju, ale tak rzeczywiście jak na horror było całkiem zabawnie. A z takich zabawnych pokoi, to na pewno warto zwrócić uwagę na ICE TIKI w Atenach. Niezwykłe poczucie humoru zostało wykorzystane w tym pokoju. A jeszcze jednym takim śmiesznym pokojem jest dla mnie na pewno Freakshow. Tam też się świetnie bawiłam.

  1. M: Nasunęło mi się pytanie a propo pokoi za granicą. Jak to jest przechodzić takie escape roomy? Inny język, inna kultura. Czy jest to cięższe niż przechodzenie takiego pokoju w Polsce? Czy może poziom zagadek i technologiczny takich pokoi różni się od tych w Polsce?

Pani Dominika: Bardzo to zależy od specyfiki krajów tak naprawdę. Ateny są niesamowite pod takim kątem, że są bardzo teatralne, nastawione na horrory, widowisko i na interakcję z graczem. Miałam okazję też być w escape roomach w Barcelonie. Tam jest tak, że z reguły nie ma nawet przedstawienia zasad, tylko od razu wchodzi się do pokoju. A w jednym pokoju w Hiszpanii – jest to bodajże numer dwunasty w rankingu TERPECA, opłata jest bezdotykowa – nie widzi się człowieka. W niektórych krajach, te escape roomy są, bo są – nie widać pasji w tworzeniu i prowadzeniu ich. 

Pani Ewa: Tak to prawda, właśnie w Polsce podoba mi się to, że bardzo czujemy tutaj, że jest to rozrywka dla nas. Myślę, że gdyby nie ta sytuacja sprzed kilku lat w Koszalinie, to escape roomy w Polsce, byłyby o kolejne pięć lat do przodu. Tragedia ta plus pandemia bardzo zahamowały rozwój escape roomów. Przedtem ja byłam niesamowicie zachwycona tym, jak fantastycznie się to rozwija. Każdy był ciekawy, kiedy otworzył się nowy escape room, żeby zobaczyć co i kto nowego wymyślił, jakie fajne i ciekawe zagadki czy fabuły. 

Pani Dominika: Sporo kiedyś też było pokoi robionych przez pasjonatów. Teraz niestety trzeba mieć już konkretny kapitał, żeby wystartować. Jest to spore ograniczenie dla tych fanowskich projektów, które są mniej komercyjne, ale bardzo ciekawe dla osób, które chodzą po escape roomach regularnie. 

Pani Ewa: W sumie byłyśmy w escape roomach w Atenach, Barcelonie, Helsinkach, Tallinie i w Kijowie. 

Pani Dominika: Tak, w Kijowie escape roomy są bardzo nastawione na zagadki i to mało oczywiste zagadki i naprawdę trzeba było tam pomyśleć. 

Pani Ewa: Nie były to wysokobudżetowe pokoje, ale były tam perełki. Na przykład na pewnym etapie w pokoju grać muzykę zaczęła gaśnica, czy farelka, która normalnie wtedy działała. Tam chyba właśnie zagrałyśmy najfajniejszy horror. 

Pani Dominika: A co do języka angielskiego, to pan, który nas wprowadzał nie mówił po angielsku. A w pokoju zagadki i napisy były głównie cyrylicą – niektórych po prostu zapomnieli przetłumaczyć. 

Pani Ewa: Co było też fajne, to jest to, że zazwyczaj takie mocniejsze horrory są po prostu prostsze, a ta gra była rzeczywiście fajną grą, nad którą trzeba było pomyśleć. 

  1. M: Chciałam Panie zapytać o to, czy pamiętacie wszystkie swoje pokoje – no bo macie ich jednak trochę na koncie, ale z tego co słyszę to raczej pamiętacie.

Pani Ewa: Ja generalnie bardzo często chodzę drugi raz. Lubię to robić, bo czasami pokój się zmienia i można porównać czy zobaczyć jak jest teraz, a jak było kiedyś. Dodatkowo niektóre pokoje są po prostu dla nas sentymentalne. Nie muszą to być wysokobudżetowe pokoje, ale po prostu lubi się do nich wracać.

  1. M: Kolejne pytanie jest o tym, czy dokumentujecie swoje przejścia, czy może chwalicie się przeżyciami na różnego rodzaju social mediach? A może Wasza drużyna ma jakiś fanpage?

Pani Ewa: Koleżanka jest w trakcie budowania pamiętnika. Ja w ogóle nic, ale na początku pisałam opinie, którymi starałam się przekazać moje odczucia co do pokoi. Jednak nie lubię oceniać, ani porównywać pokoi, więc już tego nie robię. Również zaczęłam się zastanawiać czy to moje spojrzenie ludziom pomaga czy może im przeszkadzać. 

  1. M: A na co zwracacie uwagę przychodząc do escape roomu?

Pani Ewa: Bardzo zwracamy uwagę na ludzi, którzy tworzą dany pokój i są wokół niego. Kompletnie inaczej odbierzesz pokój nawet najlepszy, jeżeli przywita cię osoba, która nie zwraca uwagi na to co się z tobą dzieje i ma wywalone, a inaczej pokój, który może nie jest wysokobudżetowy, ale widzisz tą pasję w ludziach oraz to, że zależy im na twojej dobrej zabawie. Najlepiej jest jak natkniemy się na osoby, które stworzyły dany pokój. Najchętniej zadałabym milion pytań o to co, gdzie i jak, ale niestety nie mamy nigdy tyle czasu. 

Pani Dominika: Też wiemy, że escape roomy nie mają takich plakatów jak na przykład filmy, które dają nam informacje takie jak: kto stworzył scenariusz, kto scenografię, kiedy pokój został stworzony. I niestety te pokoje tak szybko przez to przenikają. Za granicą na przykład jest coś takiego, że jak pokój się zamyka, to jest możliwość obejrzenia filmu z tego pokoju w ramach promocji. 

  1. M: Pytanie mam teraz do Pani Ewy. Wczoraj przechodziła Pani u nas pokój PSYCHIATRYK 2.0, który był Pani pięćsetnym pokojem. Jak to się stało, że wybrany został właśnie LetMeOut w Lublinie oraz ten pokój? Było to zaplanowane czy raczej przypadek i spontan?

Pani Ewa: Lublin zostawiłyśmy sobie na później ze względu na to, że jest stosunkowo niedaleko od nas. Plan był taki, że jeżeli nie będzie czasu jechać gdzieś dalej, to właśnie tutaj przyjedziemy. Trochę spontanicznie wyszedł ten nasz weekend u Was. 

Pani Dominika: A co do wyboru pokoi to na ten jubileuszowy najciekawszy wydawał się ten PSYCHIATRYK 2.0, przyciągnął nas i tak wyszło. I co najważniejsze to nie żałujemy tej decyzji, bo pokój był mega ciekawy. 

Pani Ewa: Tak, my same jesteśmy zszokowane, że tak super nam się to trafiło, bo rzeczywiście bawiłyśmy się super od pierwszego wejścia. Ten tekst z oknem podbił moje serce, ale więcej nie zdradzę, żeby nie spoilerować. Cały ten pokój dla nas był taki, że mogłyśmy nacieszyć się i scenografią i zagadkami i efektami dźwiękowymi, które były absolutnie cudowne i widać, że ktoś włożył w to dużo pracy, oraz tym, że wszystko było w nim takie spójne.

  1. M: Moje kolejne pytanie było o to, który z naszych pokoi podobał Wam się najbardziej ale tutaj chyba odpowiedź jest jasna.

Pani Dominika: Tak zdecydowanie był to psychiatryk. My też mamy tendencję do przekombinowywania, i w tych pokojach, które zazwyczaj dla ludzi są trudniejsze, nam idą łatwiej. 

Pani Ewa: Tak to prawda. My też jesteśmy podzielone tak, że to Dominika jest tutaj mózgiem zagadkowo – intelektualnym, a ja czasami po prostu podziwiam piękno całej oprawy pokoju. I jak zobaczę jakąś zagadkę to wołam koleżankę, bo ona to lubi. 

Pani Dominika: Często też wymyślamy zagadki, których wcale w pokoju nie ma. Mówimy sobie o jaka fajna zagadka, a potem właśnie się okazuje, że ona nawet nie istnieje. 

  1. M: A jaki jest wasz rekord przejścia pokoju?

Pani Dominika: My w ogóle nie gramy na rekordy. Nie obchodzi nas to, żeby przyjść szybko przejść i wyjść. Wolimy się nacieszyć tym jak pokój wygląda, jakie posiada detale, które do fabuły nawiązują. 

Pani Ewa: Tak jesteśmy anty rekordowe. 

  1. M: Na koniec zapytam was jeszcze, ile Panie mniej więcej wydały pieniędzy na takie przygody? Obie Panie: Na szczęście nie wiemy i nie musimy liczyć! 

Pani Ewa: Ja też uważam, że chodzenie do escape roomów, to jest tak naprawdę inwestycja w samego siebie. W takim pokoju zagadek stymulujemy tak naprawdę każdy z naszych zmysłów poprzez dotyk, to co słyszymy czy widzimy. Wszystko wprowadza nas w jakiś nastrój i klimat pokoju. Dodatkowo sam fakt, że po prostu rozwiązujemy te zagadki i uczymy się myśleć w jakiś konkretny sposób. To też jest bardzo ważne. 

Pani Dominika: Tak dokładnie. A w niektórych pokojach, jak wchodzimy czujemy już jakiś zapach i to też dużo dodaje do samej gry. 

M: Super! Dziękuję za rozmowę! 

Wywiad przygotowała Martyna Pakulska – Modrzejewska

No Comments

Sorry, the comment form is closed at this time.